Odsłony: 2976

   Po pokonaniu  około 8500 km, z przystankiem we Frankfurcie, po 24 godzinach podróży dotarliśmy do USA. I tak 12 lutego 2019 r. grupa 49 osób rekrutujących się głównie z IV LO im. Henryka Sienkiewicza i II LO im. Romualda Traugutta w Częstochowie rozpoczęła amerykański sen.



   Pierwsze spotkanie Ameryki mieliśmy w parku rozrywki Universal Studios w Orlando.  Całodniowa zabawa dostarczyła nam niezapomnianych przeżyć i ekstremalnych wrażeń w czasie przejażdżki rollercoasterami. Dostaliśmy bilet do Hogwartu, robiliśmy zakupy na ulicy Pokątnej, a także braliśmy udział we włamaniu do banku Gringotta. Wieczorem obserwowaliśmy paradę Mardi Gras.

Relacja: Aleksander Cieślak

   Kolejny, trzeci dzień naszego pobytu w Orlando, to całodniowe szaleństwa w parku rozrywki Disney World. Ten park zajmuje powierzchnię 122 km2 i składa się z czterech parków tematycznych, między którymi kursuje kolejka. Zatrudnienie w Disney World znalazło ponad 60 tysięcy pracowników, zarówno do obsługi jak i wcielających się w 3000 bajkowych postaci. Tu każdy poczuł się jak dziecko, mógł przytulić się do wybranego baśniowego bohatera i wykonać pamiątkowe zdjęcie. Alternatywną propozycją tego dnia był wyjazd do San Petersburga, gdzie mogliśmy oko w oko stanąć ze sztuką surrealistów w Muzeum Salvatora Dali. Znajduje się tam największa kolekcja dzieł tego artysty poza Europą - od jego prac z czasów studenckich, przez prace surrealistyczne aż do jego późnych dzieł. Widzieliśmy obraz "Odkrycie Ameryki przez Krzysztofa Kolumba", portret Abrahama Lincolna, obraz "Statek". Na końcu wystawy czekała na odwiedzających niespodzianka - interaktywne wejście w obraz artysty i wykonanie pamiątkowego zdjęcia.

   Rano spakowaliśmy walizki i rozpoczęliśmy podróżowanie na południe Florydy. Najpierw udaliśmy się do serca astronautycznej myśli naukowej zlokalizowanego na przylądku Canaveral  - NASA. Po ogromnym terenie (567 km²) poruszaliśmy się specjalnymi autobusami, które podwoziły nas pod wyrzutnie rakiet i do miejsca, gdzie znajduje się rakieta Saturn V. Ten typ statku kosmicznego w 1969 r. wyniósł astronautów w przestworza i umożliwił człowiekowi postawienie stopy na Księżycu. Neil Armstrong - dowódca misji Apollo 11 wypowiedział wtedy historyczne słowa: "To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości". Saturn V jest największą rakietą wybudowaną przez człowieka: wysokość - 110,6 m, średnica - 10,06 m, masa całkowita - 3 038 500 kg. Po wejściu do hali naszym oczom ukazał się niesamowity widok - rakieta w rzeczywistych rozmiarach, rozpięta na całej długości pawilonu. Dzięki temu  uświadomiliśmy sobie ogrom tej konstrukcji. Na Ziemię z kosmonautami wrócił tylko niewielki moduł dowodzenia, który też mogliśmy zobaczyć. Jego srebrna powierzchnia nosiła ślady osmaleń powstałych podczas wejścia w atmosferę Ziemi. Pozostały czas spędziliśmy w symulatorach, gdzie mogliśmy się poczuć jak astronauci, którzy wyruszają na podbój Wszechświata.



   Piaty dzień naszej eskapady to słynne Miami Beach. Mogliśmy zanurzyć stopy w oceanie, obserwować dom Gianniego Versace, a także apartament Ala Capone w hotelu w ekskluzywnej dzielnicy Coral Gales. Tego dnia zajrzeliśmy też za kulisy społeczności kubańskiej, goszcząc w dzielnicy Little Havana. Niecodziennym wydarzeniem było spotkanie ze sztuką w coraz modniejszej dzielnicy Wynwood - artystycznym sercu Miami. W parku Wynwood znajdują się murale najsłynniejszych graficiarzy np. Brazylijczyka Cobry oraz tajemniczego Banksy'ego.

   Kolejny dzień przyniósł spotkanie pierwszego stopnia z naturą w narodowym parku Everglades. Tylko trójkę z naszych podopiecznych pogoniły aligatorki. Większość osób skusiła się na pamiątkowe zdjęcie z malutkim aligatorem. Niezapomnianą przygodą był przejazd specjalnymi łodziami - airbotami, które są w stanie przemieszczać się wśród bagien pełnych lasów namorzynowych. Mokradła subtropikalne Everglades to system wolno płynących rzek, w których szybkość przepływu wody wynosi ok. 0,4 km/dzień. Park jest położony na wysokości od zera do ośmiu metrów nad poziomem morza i obejmuje bagna, wysepki oraz słodko- i słonowodne rozlewiska. Wśród roślin na terenie parku występują między innymi namorzyny, szuwary, paprocie i palmy. W parku żyje ponad: 350 gatunków ptaków, 300 gatunków ryb słodkowodnych i morskich, 40 gatunków ssaków i 50 gatunków gadów, w tym 36 gatunków zagrożonych lub chronionych, między innymi pantera florydzka, krokodyl amerykański i manat karaibski. Obserwowaliśmy piękne ptactwo i wypatrywaliśmy aligatorów, które raz po raz wynurzały się z wody.

   W międzyczasie ogarnęło nas szaleństwo zakupów w największym w Ameryce centrum handlowym Sawgrass Mills. Sprawunków było tak dużo, że niektórzy musieli zaopatrzyć się w nowe walizki, nie wspominając o dopłacie za nadbagaż.

   Rezydując w Fort Lauderdale, korzystaliśmy z uroków plażowania i kąpieli w oceanie. Temperatura powietrza wynosiła 28oC, promienie słoneczne były bezlitosne dla naszej skóry i jeśli ktoś zapomniał o kremie z wysokim filtrem, następnego dnia cierpiał, a na ciele pojawiały się oznaki oparzenia słonecznego.

   Ósmego dnia udaliśmy się do Key West - uznawanego za najbardziej wysunięty na południe punkt kontynentalnych Stanów Zjednoczonych. Największą atrakcją turystyczną w Key West jest dom Ernesta Hemingwaya. Na terenie tej rezydencji mieszkają koty, które są potomkami Snowballa, kota Hemingwaya, z polidaktylią – rzadką genetyczną chorobą, która objawiała się dodatkowym szóstym palcem na przednich łapkach. Populacja kotów utrzymywana jest na stałym poziomie między 40 a 50 sztuk. Nie mogą być sprzedawane. O tym wszystkim zdecydował sąd w 2009 r. Większość jest wykastrowana, ale każdego roku przychodzi na świat jeden miot kociąt. To one przedłużają linię Hemingwayowskich kotów. Zwierzęta znajdują się pod opieką pracowników muzeum oraz weterynarzy. Za domem znajduje się koci cmentarz, na którym są wypisane imiona kotów.

   Jedną z najbardziej niesamowitych rzeczy, które przytrafiły się kilkorgu uczestnikom wyprawy było spotkanie gwiazdy polskiej sceny hip-hopu/rapu - Taco Hemingwaya w ... o ironio - ...   kawiarni obok posiadłości wybitnego pisarza Ernesta Hemingwaya (zbieżność nazwisk przypadkowa). Szansa na takie wydarzenie była niemal równa zeru, dlatego to spotkanie dodało wspaniały smaczek do tego super udanego wyjazdu.

   W ostatnim dniu pożegnaliśmy się z oceanem i pełni wrażeń wróciliśmy z gorącej Florydy do zimowej, pięknej Polski, bo jak mówi przysłowie, "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej".