tel. 34 324-16-14, 34 324-55-48

Al. NMP 56, 42-217 Częstochowa

PO WER

 

 

 

 

Erasmus +

Erasmus plus 2019

Erasmus+ Sporting Participation Across Communities in Europe (SPACE)

DKMS

DKMS

UJD

SUM

Śląski Uniwersytet Medyczny

Szukaj

Rada rodziców

Dzwonki

Lekcja

Nr Od Do
0 740 825
1 830 915
2 925 1010
3 1020 1105
4 1125 1210
5 1220 1305
6 1315 1400
7 1410 1455
8 1500 1545
9 1550 1635
10 1640 1725

Zespół PPP-P

BIP

„To był sen, piękny sen
W Barcelonie, w San Andre
Coś mi mówi: Życie zmień!
Tylko słońce, wino, śpiew
W sercu pusto, nie ma nic
To, co było, miało być
Tylko przyjaźń, która trwa
W Barcelonie, bliżej gwiazd”

Tak śpiewa Pectus i po tym tygodniu w Hiszpanii myślę, że mają rację.


     Ale może po kolei: nasza podróż rozpoczęła się 27 kwietnia. Wtedy to o godzinie 5 rano spotkaliśmy się na Rynku Wieluńskim – z około 15 osób znałam dopiero połowę, więc to była świetna okazja, by powiększyć grono znajomych! Udało się, że nasza ekipa dzieliła się prawie na pół: na klasy drugie i pierwsze. Mimo że jeszcze wokół nas panowała ciemność, to humor i rozbudzenie dopisywały. Podróż na lotnisko do Warszawy nieco zajęła, ale to tylko wzmagało nasze podniecenie. Kiedy nasz wylot bez zbędnych przeszkód nastąpił planowo o 11:30 czas zaczął się dłużyć, choć dla niektórych była to pierwsza podróż samolotem. Po wylądowaniu powitała nas od razu piękna, słoneczna pogoda, więc nasze cieplejsze ubrania trochę zaczęły przeszkadzać, ale nikt się tym specjalnie nie przejmował – przecież w końcu byliśmy w Hiszpanii! Jeszcze tylko szybka podróż autokarem do hotelu i już można korzystać z wypoczynku. Zajechaliśmy do naszej miejscowości położonej około 60km od Barcelony, Malgrat de Mar, około godziny 17. Powitał nas piękny widok spokojnego morza, szum fal i zapach pysznego jedzenia już na nas czekającego. Jako że byliśmy wymęczeni długą podróżą to tylko przebraliśmy się, zjedliśmy, przywitaliśmy z morzem i poszliśmy na zasłużony odpoczynek...
    Kolejny dzień rozpoczął się znowu od przepięknej pogody, więc stwierdziliśmy zgodnie, że czas podłapać trochę opalenizny. Zarówno profesorowie, jak i my, wygrzewaliśmy się dłuuuugi czas. Potem nastąpił czas na obiad i spacer krajoznawczy po okolicy. Zobaczyliśmy Kościół św. Mikołaja i urokliwe uliczki naszej miejscowości. Tym miłym akcentem skończyliśmy drugi dzień naszej wycieczki.
    Trzeci dzień również obfitował w uroczą aurę, więc postanowiliśmy zakosztować tubylczego życia. Mile zaskoczyło nas w jak wielu językach mieszkańcy potrafili płynnie się posługiwać, bez problemu rozpoznając nasz polski! Po obiedzie znowu wyszliśmy na spacer podziwiając parki, korzystając z nadmorskiej bryzy i przechadzając się po deptaku. Wieczorem w kilka osób udaliśmy się jeszcze próbować hiszpańskich przysmaków, takich jak paella, czyli podsmażany ryż z owocami morza. Myślę, że choćby tylko dla tego wspaniałego dania warto było odwiedzić Hiszpanię!
    Na czwartek rano mieliśmy zaplanowaną wycieczkę po wybrzeżu Costa Brava. Towarzyszył nam w niej przewodnik, ciekawie uzupełniając opowieściami, to co widzieliśmy. Zaczęliśmy od miejscowości Blanes, gdzie po wspięciu się pod stromą górę, zobaczyliśmy bajkowy ogród botaniczny, przepełniony egzotycznymi roślinami oraz pełen zapierających dech w piersiach widoków. Warto się było zmęczyć, by coś takiego ujrzeć. Następnie nasze kroki (a raczej koła autokaru) skierowaliśmy do chyba wszystkim znanego Lloret de Mar. Okazało się, że to miejsce, to nie tylko plan „Pamiętników z wakacji”, ale także niesamowita plaża, urokliwe uliczki oraz piękna architektura. Z bólem serca pojechaliśmy dalej, wprost do Tossa de Mar. Tutaj też się nie zawiedliśmy. Zabytkowe mury zamku i kolejne urzekające krajobrazy. Tego wprost nie da się opisać – błękit nieba, lazurowe morze, żółciutki piasek – to trzeba po prostu zobaczyć i poczuć! Wiele z nas kupiło tam katalońskie specjały, znane jako Turron, czyli rodzaj nugatu w formie tabliczek a'la czekolady o różnych smakach. Palce lizać! To był męczący dzień i gdy wróciliśmy do hotelu marzyliśmy tylko o chwili odpoczynku.
    Piątek był najbardziej wyczekiwanym dniem: w końcu zobaczymy Barcelonę!
    Jednak by zbudować napięcie, najpierw pojechaliśmy do klasztoru benedyktyńskiego Montserrat, znajdującego się na wysokim masywie górskim. Jako że wybraliśmy się tam pierwszego  maja to kolejki były nie z tej ziemi... Skończyło się więc spacerkiem przez ostatni odcinek drogi. Nieco nas wymęczył, ale znowu było warto. Wspomniany klasztor znany jest głównie z kultu figury Matki Boskiej, zwanej „Czarnulką” (od jej koloru), jednego z najstarszych chórów chłopięcych (liczącego 50 osób) i znowu... jedzenia! Ale nie byle jakiego... wprost jedynego w swoim rodzaju. Pełno tam było serów, miodów, Turron oraz innych wyrobów, których nawet nie potrafię nazwać. Wszystkiego można było spróbować, dzięki hojności sprzedawców i aż nie chciało się iść dalej. W końcu jednak oderwaliśmy się od stoisk i poszliśmy zobaczyć tak słynne miejsce, i kilometrową kolejkę do dotknięcia kuli przynoszącej szczęście trzymanej przez Czarnulkę. Stamtąd pojechaliśmy już prosto do Barcelony. Obowiązkowy punkt – Sagrada Familia przygniotła nas swoją monumentalnością. Budynek w wiecznej budowie (planowane ukończenie w 100-tną rocznicę śmierci jej twórcy, Gaudiego, czyli w 2026r.), zachwycający z każdej strony. Kilka pamiątkowych fotek i lecimy dalej. Przejazd na el Passeo de Gracia, czyli jedną z najważniejszych arterii w Barcelonie, gdzie mogliśmy zobaczyć tajemniczą i oryginalną architekturę Antoniego Gaudiego. Tu znowu przewodnik opowiedział nam kilka słów o budynkach i poszliśmy dalej wprost na La Ramblę, czyli bardzo znaną, ruchliwą ulicę, pełną straganów ze wszystkim, co tylko można wymyślić. W następnej kolejności kierowca zawiózł nas do Parku Guell – ogrodu zaprojektowanego przez znanego nam już Gaudiego dla jego przyjaciela Euzebio Guella. Projekt ten nigdy nie został ukończony, choć i tak robi piorunujące wrażenie. Mogliśmy tam zobaczyć najdłuższą ławkę na świecie (152 metry!), słynną salamandrę stworzoną z porcelanowej mozaiki, salę olbrzymich kolumn, dom autora i wiele, wiele cudownej zieleni. Ostatnim punktem był pokaz grających fontann. Godzina zrobiła się już późna, więc nastrojowy zachód słońca dodał uroku wszystkiemu, co mogliśmy jeszcze podziwiać. Woda skakała w blasku świateł przy akompaniamencie muzyki tworząc niezapomniane widowisko. Po nim, udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
    Sobotę, jako ostatni dzień błogiego lenistwa, wypełniłam z moimi współlokatorkami powrotem do opalania i kupowaniem ostatnich pamiątek. Udało nam się także poznać w hotelu wycieczkę ze szkoły we Francji, więc zawiązały się znajomości nie tylko międzyklasowe, ale także międzynarodowe. Pod wieczór wszyscy razem korzystaliśmy z atrakcji hotelu czyli organizowanych w nim animacji takich jak karaoke czy nauka tańca.
Rano zostało nam już tylko spakować się i pożegnać z naszym pokojem. Nie było to łatwe rozstanie, bo pogoda jak na złość wciąż dopisywała. Znowu lot z lotniska El Prat, lądowanie w Warszawie i powrót do Częstochowy dopiero około północy 3 maja.
    Zachęcam wszystkich do zwiedzenia Hiszpanii i uczestniczenia w naszych szkolnych wycieczkach :)

 

Złota szkoła

Złota szkoła 2020

Doradztwo zawodowe

Bezpieczna szkoła +

Centrum Informacji Zawodowej

Perspektywy 3d

Klasyfikacja zawodów i specjalności

Wybierz Studia

Młode Głowy

Media społecznościowe

IV LO na Facebook'u

IV LO na Instagramie

Kontakt

Adres:
Al. Najświętszej Maryi
Panny 56
42-217 Częstochowa

tel: 34 324-16-14, 34 324-55-48
email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Dziennik Elektroniczny

Stacja pogody

Raspberry Pi
Weather Station

e-Learning

https://moodle.sienkiewicz.czest.pl

SieniuTV

Logo SieniuTV

Zmiany w edukacji